Wszystko zaczęło się od Brexitu. No wiem że nie wszystko bo taki Wilhelm zwany Zdobywcą był trochę wcześniej – spuścił łomot przodkom Brytoli i na kilka sposobów zaznaczył się w historii zachodniej cywilizacji. A przybył z ...chyba Francji ;-). A później i wcześniej to Rzymianie, Napoleon, Niemcy, Wikingowie, Asterix... Jest co oglądać we Francji. Ale przyjmimy że to Brexit pokazał że może już niedługo ciężko będzie wjechać do Francji bez wizy, więc...korzystam ;-)
Przed wyjazdem – żeby trochę pozwiedzać, a nie jeździć – wyznaczyłem sobie dokąd w czasie weekendowego wypadu mogę dojechać. I okazało się że tyo kaaaawał świata. Na pierwszy ogień poszło Eperlecques. Poranny prom z Dover i jazda! Na miejscu jesteśmy za wcześnie. Wszystko zamknięte i musimy czekać. Ale...otwarta jest miejscowa piekarnia/ciastkarnia. Pycha! Ciastka i chleb, pyszne! Trochę nieprzyzwoicie się obżeramy, ale co tam – pierwszy raz od dawna jestem świadomie we Francji. Ale dość o tym – otwierają muzeum i zaczynamy zwiedzanie. Mamy tu scieżkę w lesie z ekponatami z czasu II WŚ, tablice informacyjne i w końcu główny gwóźdź programu – ogromy bunkier montownię i wyrzutnię rakiet V1 i V2. Gigantyczna żelbetowa struktura nadgryziona przez alianckie bombardowania. A wszystko otoczone przez tablice informacyjne, diagramy i opisy. Bardzo ładnie i przystępnie podane. I to wszystko dosłownie o rzut beretem od tyle razy odwiedzanego Calaise.