To właśnie gdzieś tam utkwiło mi w głowie – pierwsze masowe użycie czołgów na polu bitwy miało miejsce pod Cambrai. Ponad 450 tanków - swoją drogą ciekawe jest jak to słowo tank (water tank – jako kryptonim czołgu) weszło do użycia powszechnego – zaatakowało pozycje niemieckie uzyskując przełamanie frontu. To nic, że na skutek opieszałości brytyjskiego dowództwa na nic to się nie zdało, bo angole tak się ślimaczyli, że Niemcy zgromadzili odwody i kontratakiem odrzucili Brytyjczyków i Francuzów na pozycje wyjściowe. Jedynym efektem natarcia było następne 100 tysięcy martwych żołnierzy i przekonanie, że właściwie użyte w dużej ilości czołgi mogą wpływać na losy wojen. Ha, Niemcy dobrze odrobili lekcję i początek IIWŚ w ich wykonaniu to potwierdził. Ale…tym razem nie ma cmentarza, czołgów itd. Jest dość urokliwe miasteczko z fragmentami średniowiecznych murów, lekko senną atmosferą, a wszystko to gorące sobotnie popołudnie.