Piekna ruina - jedna z tych ktore mijale kilkakrotnie. Na zakrecie obok zamku lubia stac policjanci z radarem wiec zazwyczaj zwalnia sie oboak niego i ... jedzie dalej. A przeciez policjanci w swej madrosci, razem z drogowcami starali sie powiedziec - zwolnij, zatrzymaj sie, zobacz co mijasz BARANIE! Mysle ze pan oprowadzajacy ;-) po zamku w Gniewie ma czkawke ile razy o nim wspominam - ale zawsze dobrze. Juz wczesniej postanowilem ze odwiedze ten zamek - mial byc tak naprawde glownym punktem programu. Nie byl ale tylko dlatego ze program znacznie sie rozrosl.
Przejezdzajac przez Radzyn nie sposob nie zauwazyc zamku. Droga owija sie wokol niego wiec ... piekny, tak po prostu. Najwiekszy krzyzacki zamek po Malborku! W czasach sredniowiecznych polozony na wyspie - teraz w wyniku osuszania po wodzie nie ma sladu, ale zamek naprawde robi wrazenie. Kiedy do niego dojechalem przezylem chwile grozy, stres i ... - Danio i Jagoda Lee zapomnieli o zmeczeniu i kiedy tylko wysiedli z samochodu rzucili sie zdobywac zamek. Wskoczyli do fosy (na szczescie suchej ;-) ) i wdrapali sie na mury ...Odwazna dziatwa polska zdobywa krzyzackie zamczysko :D. Choc zamek piekny to pobieranie pieniedzy za wstep wydaje sie lekko przesadzone. Ale trudno - mimo ze ruina to zaplacic trzeba, zwlaszcza ze w Radzyniu mozna wchodzic na wieze co panna Lee wykorzystala - widok z niej piekny choc miejsca malo. Za to schody bezpieczne (znacznie bardziej niz w Olsztynie ;-) ). Co ciekawe - sam otwor wyjsciowy z wnetrza wiezy na zewnatrz - malutki. Mysle ze bardzo zawzieci piwosze moga sie nie zmiescic :D. Z ciekawych rzczy na zamku (nie, nie ma zadnej wystawy - wszak to ruina) jest zbior modeli zamkow krzyzackich wykonanych przez lokalnego pasjonata z zapalek - od 10 do 20 tys sztuk na model! Modele mozna obejrzec w piwnicy. Podobnie jak w chelminskim forcie - przyda sie lampka czolowka - modele sa ale piwnica oswietlona 3 swieczkami :D. A - i gosc w piwnicy po tym jak nie udalo mu sie nastraszyc Danio i Jagody Lee (powiedzial ze przychodza tam kosciotrupy - panna Lee odpowiedziala ze lepiej zeby nie przychodzily bo ona zna karate i im dolozy :D - SERIO!!!) zaczal mowic z sensem i okazal sie bardzo milym gosciem. Ot, po prostu kolejne miesce w ktorych warto sie zatrzymac "po drodze".
Za zamkipolskie.com:
We wczesnym średniowieczu przy szlaku handlowym z Grudziądza do Golubia istniał w okolicach współczesnego Radzynia nieduży gród drewniano-ziemny, zamieszkały przypuszczalnie przez pogańskich Prusów z plemienia Pomezanów. Według Roczników Jana Długosza w roku 1015 miał tędy przejeżdżać książę polski Bolesław Chrobry, zdążający nad Osę, w której koryto wbijano ponoć drewniane pale dla wytyczenia granic przedkrzyżackiej ziemi chełmińskiej. W XII wieku funkcjonowała w tym miejscu osada Rasin, a przy niej gród należący do wojewody mazowieckiego Krystyna, oślepionego i zamordowanego w 1217 z polecenia Konrada Mazowieckiego. Po śmierci Krystyna jego synowie sprzedali ojcowiznę za 90 grzywien srebra biskupowi pruskiemu Christianowi, ten z kolei na nieznanych nam warunkach w 1231 przekazał ją Krzyżakom, którzy początkowo wznieśli tu umocniony obóz, a w roku 1234 z polecenia mistrza krajowego Hermana von Balk zbudowali na jego miejscu drewniano-ziemny gród warowny. Gród ten, zwany Ratzin, jako jeden z niewielu obronił się podczas I powstania pruskiego w grudniu 1242. Dziewięć lat później krzyżacki Ratzin został siedzibą komtura - pierwszym poświadczonym komturem Radzynia był brat Hartwich.
Zamek murowany zaczęto wznosić prawdopodobnie na początku trzeciej tercji XIII wieku. Prace te zostały przerwane po wybuchu drugiego powstania pruskiego, gdy jeden ze zbuntowanych Jaćwieskich oddziałów zbrojnych dowodzonych przez Skomanda z Krasima zniszczył, a być może nawet zdobył krzyżacką warownię. Budowę podjęto wkrótce po ustąpieniu Prusów z ziemi chełmińskiej i ukończono przypuszczalnie jeszcze przed 1329, wtedy bowiem pod przewodnictwem wielkiego mistrza Wernera von Orseln odbyło się w Radzyniu wielkie zebranie rycerstwa i starszyzny zakonnej, podczas którego obradowano na temat warunków spłaty świętopietrza. W roku następnym zamek próbowały zdobyć wojska Władysława Łokietka i księcia Giedymina, warownia bez trudu się jednak obroniła. Podobnie jak 80 lat później, gdy bezpośrednio po bitwie grunwaldzkiej pod jej mury nadciągnęła część zwycięskiej armii królewskiej. W Radzyniu zdeponowano natenczas część skarbu zakonnego, w tym osobiste srebra martwego już wielkiego mistrza Ulricha von Jungingen, tym większa była więc determinacja jego załogi, w skład której wchodziło zaledwie 15 starszych wiekiem braci rycerzy wzmocnionych oddziałem mieszczan radzyńskich.
Dnia 24 lutego 1397 w Radzyniu Chełmińskim zostało założone Towarzystwo Jaszczurcze (Eidechsenbund) - organizacja szlachty chełmińskiej sprzeciwiającej się samowoli panów krzyżackich i ich uciążliwej polityce fiskalnej. Założycielami związku byli Mikołaj z Ryńska, jego brat Jan z Pułkowa, Fryderyk z Kitnowa oraz Mikołaj z Kitnowa. Wkrótce dołączyło do nich 24 innych. Dewizą ich była: ...wzajemna pomoc osobą i majątkiem (...) bez żadnej niewierności, fałszu, zdrady oraz wszelkiej innej chytrości (...) przeciw każdemu, kto dokucza, gnębi albo krzywdę czyni za wyątkiem jednak osoby wielkiego mistrza (...), a symbolem - noszona na tunice srebrna jaszczurka. Początkowo organizacja działała legalnie na podstawie statutu uznanego przez Krzyżaków i była przez nich tolerowana jako grupa broniąca interesów szlacheckich. W roku 1410 zeszła do podziemia, w grudniu aresztowano i ścięto w Grudziądzu jednego z jej założycieli - Mikołaja z Ryńska, Krzyżacy wymordowali ponadto wszystkich męskich potomków jego rodu, włącznie z dziećmi. Doszło również do prześladowań innych członków Towarzystwa, w obronie których występowali m.in. król polski Władysław Jagiełło oraz Wielki Książę Witold. W 1440 Związek Jaszczurczy wszedł w skład Związku Pruskiego.
Sytuacja uległa zmianie po nadejściu 21 września 1410 roku powracającej z nieudanej wyprawy na Malbork armii polskiej dowodzonej bezpośrednio przez króla. Według przekazu Jana Długosza Jagiełło nie planował początkowo szturmu na zamek. Najwyraźniej jednak zmienił zdanie, ponieważ Radzyń został zaatakowany i zdobyty po kilkugodzinnych walkach. Relację z tych wydarzeń zamieścił w swych Rocznikach wspomniany Długosz.
(...) Kiedy się bowiem w wojsku rozeszła wieść, że król nazajutrz urządza atak, ledwie skończyło się śniadanie, a bez rozkazu króla własnoręcznie poprowadził (...) rycerzy do walki i do napaści na zamek Radzyń. Wojsko bowiem bez żadnych napomnień niezwykle ochoczo ruszyło naprzód. Już bowiem rycerz Dobiesław z Oleśnicy z żołnierzami swojej chorągwi rozbił bramę niższego zamku i osłaniając tarczą rycerza, który tego dokonał, został ugodzony z mniejszego działa, czyli rusznicy pociskiem, który przedziurawił tarczę. Tuż potem do górnego zamku wdarł się pierwszy rycerz Piotr Chełmiński, a za nim kasztelan wiślicki Florian z Korytnicy i inni, zmusili do ucieczki vice komtura zamku, człowieka odważnego, który na początku walki zabiegł mu drogę na otaczającym zamek murze. Już łowczy sandomierski Piotr z Oleśnicy dostał się z innymi rycerzami na przedmurze zamku i ranny w jedną nogę osłaniał się tylko tarczą, by go z góry nie ugodzono. Oblężeni przeto udręczeni tyloma nieszczęściami, rzuciwszy broń poddają zamek królowi, żeby w razie dostania się w ręce szalejących żołnierzy, nie musieli wycierpieć najgorszych rzeczy. Król wkroczywszy do zamku w godzinach wieczornych darował życie wszystkim oblężonym i wziętym do niewoli, między którymi znajdowało się piętnastu starych Krzyżaków w podeszłym wieku, wziął ich jednak do niewoli. Nadto stwierdziwszy, że zamek jest pełen znacznych skarbów, klejnotów i cennych przedmiotów oraz mnóstwa środków żywności, skarby i klejnoty rozdzielił między rycerzy, a zapasy żywności zostawił zamkowi.
Po zajęciu warowni król obsadził ją załogą polsko-czeską pod dowództwem czeskiego rycerza Jaśka z Lamberku. Ledwie kilka dni po tej nominacji Jaśko został otruty - zastąpił go Dobiesław Puchała z Węgrowa, zaś po nim funkcję tę sprawował Wojciech Malski herbu Nałęcz. Kiedy niedługo potem główny trzon armii polskiej na czele z królem Władysławem opuścił Prusy Krzyżackie, pełniący urząd namiestnika zakonnego Henryk von Plauen postanowił zamek odbić. Skończyło się szczęśliwie tylko na planach, bowiem krwawe oblężenie nie przyniosło spodziewanych efektów. Wręcz przeciwnie - polska załoga nie tylko dzielnie się obroniła, ale też dokonała udanego nocnego wypadu na miasto powodując duże straty u nieprzyjaciela. W roku następnym na mocy ustaleń pierwszego pokoju toruńskiego warownia powróciła w ręce krzyżackie. Skutki Wielkiej Wojny odczuwalne były tutaj jeszcze przez wiele lat. Braki kadrowe były tak znaczne, że w 1411 roku w Radzyniu mieszkało tylko sześciu braci oraz komtur Henryk Hold, przed rokiem zaledwie skromny wójt niewielkiej strażnicy w Lipieńku. Rozproszeniu uległo niemal całe mienie ruchome, brakowało broni i zwierząt hodowlanych, fatalnie przedstawiał się stan murów zamkowych. Do kolejnej wojny, która wybuchła w 1454 zdołano to wszystko jakoś połatać, ale zaledwie dwa tygodnie po jej wybuchu zbuntowane oddziały związkowe przeprowadziły zakończony zwycięstwem szturm i przegnały Krzyżaków z miasta. Dwa lata później zaciężni krzyżaccy próbowali zamek odbić i pewnie udałoby im się tego dokonać, gdyby nie tąpnięcie jednej ze ścian, w wyniku którego zginęło kilkunastu oblegających i cały atak uległ załamaniu. Zrezygnowani Niemcy ze złości spacyfikowali miasto, a następnie odjechali.
Po drugim pokoju toruńskim w 1466 Radzyń Chełmiński został włączony do Polski i po odbudowie ze zniszczeń wojennych oraz adaptacji do nowych, cywilnych funkcji stanowił siedzibę królewskich starostów grodowych. Przez ponad 100 lat starostami byli tu Dąbrowscy herbu Virgo Violata, przodkowie generała Henryka Dąbrowskiego. Wcześniej jednak, bo w latach 1519-21, w czasie ostatniej wojny polsko-krzyżackiej zamek pełnił rolę punktu sbornego dla pospolitego ruszenia ziemi chełmińskiej, a następnie stanowił kwaterę wojsk królewskich. We wrześniu roku 1628 zniszczyli go Szwedzi, którzy przez Pokrzywno i Radzyń ciągnęli na Brodnicę. Od tego czasu nikt nie przywrócił mu dawnej świetności, a jego zły stan najlepiej oddaje zapis lustracji przeprowadzonej w 1664 roku: Fundowania jest krzyżackiego, wewnątrz od nieprzyjaciela po części zrujnowany, jednak przez dzierżawców przy pierwszej bramie wjazdu kilka izdeb naprawione i browarek drewniany postawiony. Stajnie pobudowane, ale naprawy potrzebują [...]. W drugim dziedzińcu przez fosę połowa pokojów funditus w ruinie, a w drugiej połowicy kilka izdeb i kaplica zostaje, jednak naprawy potrzebują. Na początku XVIII wieku w użytku zostało już jedynie skrzydło południowe, gdzie w dawnym refektarzu i kapitularzu urządzono mieszkania. W roku 1772 po przejęciu zamku przez Prusaków w jego pomieszczeniach utworzono biura, które około 1800 roku przeniesiono na teren miasta. Od tego momentu rozpoczęła się sukcesywna rozbiórka warowni; uzyskane w ten sposób cegły przeznaczono na budowę okolicznych domostw i ratusza. W 1837 roku na skutek protestu mieszkańców miasteczka wstrzymano prace rozbiórkowe i już następnego lata rozpoczęto czynności konserwatorskie. W latach 80-ych XIX stulecia zamek częściowo odgruzowano i zabezpieczono w formie trwałej ruiny. Na początku wieku XX postawiono dach nad kaplicą, który w połowie lat 60-ych zastąpiono żelbetonową pokrywą. Zrekonstruowano także mury obwodowe warowni, a jej obszar otwarto dla ruchu turystycznego.
Podobno w jednym z okien zamku radzyńskiego od czasu do czasu ukazuje się upiór, duch panny w bieli. Był przed laty jeden śmiałek, miejscowy parobek imieniem Radek, któremu żal było zjawy i który obiecał, że wybawi ją i wyrwie z łap okrutnego przeznaczenia. Poszedł więc ów Radek po radę do wróżki - starej baby mieszkającej w rozsypującej się chałupie na krańcu jego wsi. Ta kazała mu się położyć na podłodze w kręgu narysowanym święconą kredą i leżeć spokojnie bez względu na to, co się wydarzy. A działo się wiele: najpierw maszerowało wojsko, potem zjawiły się wilki, niedźwiedzie i krokodyle. Następnie otoczyło go 460 posłów, a każdy pluł i starał się przekrzyczeć pozostałych. Nic to, chłopak leżał niewzruszony. Trzeciego dnia tych męczarni pojawiła się wielka żaba, która chciała go pocałować. I tej próby nasz Radosław nie przetrzymał, cierpiał on bowiem na batrachofobię - zaburzenie nerwicowe objawiające się alergiczną reakcją na żabki. Czym prędzej poderwał się na równe nogi i uciekł z chaty wróżki, a panna - cóż, nadal straszy.
Warownia w Radzyniu zaliczana była do grupy największych i najlepiej umocnionych w całym Państwie Krzyżackim. Położona na naturalnym wzniesieniu zabezpieczała prowadzącą tędy drogę z Pomezanii do ziemi chełmińskiej. Całe założenie obronne składało się prawdopodobnie z dwóch przedzamczy i klasycznego zamku wysokiego. Zamek wysoki zbudowano z cegły na kamiennej podmurówce, na planie zbliżonym do kwadratu o boku 52 metry. W pierwszym stadium budowy wzniesiono zewnętrzną linię umocnień oraz potężną, zlokalizowaną w północno-zachodniej części zespołu wolnostojącą wieżę ostatniej nadziei. Wieża ta, założona w układzie regularnego ośmioboku, nie łączyła się z innymi budynkami i przypuszczalnie zwieńczona była stożkowym dachem z krenelażem. W okresie późniejszym zbudowano cztery trzykondygnacyjne skrzydła mieszkalne flankowane w narożach przez 36 metrowej wysokości kwadratowe wieżyczki zwieńczone podobnie jak wieża główna dachem stożkowym i krenelażem. Droga wjazdowa biegła od strony północnej wzdłuż wschodniego skrzydła na jedno z przedzamczy, i dalej przez most zwodzony do umieszczonej w skrzydle południowym bramy. Od strony wschodniej stał podparty na jednym łuku dansker - wieża ustępowa pełniąca również funkcje obronne. Teren, na którym wybudowano zamek wysoki, odcięto nawadnianą z pobliskiego jeziora fosą, nadając mu charakter niewielkiej wyspy. Na zewnątrz ulokowano rozległe, trapezoidalne przedzamcze otoczone murami obwodowymi z drewnianym gankiem. Mieściły się tu budynki gospodarcze: piekarnie, browar, spichlerze, stajnie i wozownie, a także zabudowania mieszkalne dla służby. W jego narożach postawiono dwie wieżyczki strażnicze - jedna z nich pełniła być może funkcję łącznika z usytuowanym od wschodu drugim przedzamczem (którego istnienie pozostaje w kwestii domysłów).
Zamek wysoki miał typową dla budownictwa krzyżackiego tego okresu formę zamku konwentualnego - regularnego klasztoru warownego, w którym każdemu skrzydłu przyporządkowano ściśle określoną funkcję. Najbardziej reprezentacyjne i największe było skrzydło południowe - w nim usytuowano rozdzielone przejazdem bramnym dwie ogromne sale: kaplicę po stronie wschodniej oraz przekryty trójprzęsłowym sklepieniem krzyżowo-żebrowym refektarz. Pomiędzy nimi, tuż nad przejazdem bramnym umieszczono niewielkie mieszkanie wicekomtura, nad nim zaś znajdowała się izba z urządzeniami do podnoszenia mostu i brony bramnej. Do kaplicy przylegał kapitularz mieszczący się w południowej części skrzydła wschodniego, którego północny odcinek zajmowało dormitorium - sypialnia braci zakonnych. W krótkim skrzydle zachodnim ulokowano prywatne izby komtura i przejście do wieży latrynowej idące przez ganek podparty przerzuconą ponad międzymurzem arkadą. W skrzydle północnym przypuszczalnie mieściła się infirmeria i kuchnia - niewielkie komnaty założone na planach zbliżonych do kwadratu. Drugie piętro wszystkich skrzydeł zajmowały magazyny i pomieszczenia czeladzi, wyżej zaś był ganek obronny, usytuowany w grubości muru i wyposażony w strzelnice. Zewnętrzne elewacje murów ozdobiono wzorem rombów wykonanych z ciemnej cegły zwanej zendrówką.
Dziś zamek radzyński to tylko pokaźnych rozmiarów wspomnienie dawnej świetności potężnego niegdyś Zakonu i miejsce wypraw miłośników historii stosunków polsko-krzyżackich. Z okazałej przed laty warowni najlepiej próbę czasu przetrwało jej południowe skrzydło - pozostałe skrzydła zachowały się w dolnych partiach. Podobnie jak wieża, której fundamenty widoczne są na dziedzińcu. Wnętrza nie oferują zbyt wielu atrakcji, choć same w sobie są już wystarczająco ciekawe. Jedynie w kaplicy zorganizowano niewielką wystawę, której żelaznym punktem jest interesująca makieta budowli i miasta ze śpiącym Krzyżakiem na wieży i fajnymi ludzikami. Dostępna jest jedna z wieżyczek narożnych, należy tutaj jednak napomknąć o ograniczeniach związanych z wejściem na ową wieżyczkę. Otóż zmieszczą się tam tylko osoby szczupłe i niezbyt wysokie. Nie ma w tym żadnej przesady - wąskie wejście na taras widokowy doskonale weryfikuje naddatki naszego ciała. Jeśli jednak komuś uda się pokonać tę barierę, w nagrodę będzie mógł się rozkoszować widokami okolicznych pól, wsi, a latem bez trudu policzy ciągniki ze zbożem, stojące w kolejce do pobliskiego elewatora.
cdn.