Geoblog.pl    Archi    Podróże    Run fat boy! Run!!! Maratony w ... aby do setki ;-)    Porto - Maratona do Porto 2010
Zwiń mapę
2010
07
lis

Porto - Maratona do Porto 2010

 
Portugal
Portugal, Porto
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 7702 km
 
No i dzien biegu ... dzien kolejnych urodzin ...e, niewazne - za oknem troszke padalo - taka mzawka w sam raz na maraton. Temperatura tez spadla i jest jakiesz 13-14 stopni. Rewelacja! Do czasu. Kiedy wyszedlem z hotelu przestala mnie cieszyc mzawka - Porto to ciagle w gore i w dol gore i w dol - duzo po kostce brukowej. Nienawidze kostki na trasie, a juz mokra kostka brukowa na zbiegu to prosenie sie o klopoty. niestety na trasie przez jakies 1,5h mzylo i spory kawalek byl wlasnie po kostce. Pozniej bylo tylko gorzej :D - wyszlo slonce i zrobilo sie ponad 25 stopni ale w zaciecionych uliczkach gdzie lezala kostka bylo wciaz mokro. Dla widzow to moze byc pocieszny widok - maratonczycy biegnacy wezykiem po ... krawezniku. Wszystko byle nie kostka ;-) Bylo tego kilka - moze 7 moze 8 km. A na deser - ostatnie 7km bylo pod gorka - lekka, bo lekka ale jednak. A i bylbym zapomnial - pod wiatr znad Atlantyku. Bylo ciezko - kostka i zbiegi udeptaly nogi, po 30 km przestalem je czuc!!! Nie to ze bolaly - nie czulem ich. A bez czucia zbieganie i wbieganie to katastrofa. Zeby bylo smiesznie ;-) padla mi tez gora - wyszedl maraton warszawski biegany 6 tyg wczesniej i "gorski" polmaraton u mnie w UK 4 tyg wczesniej - pierwszy raz zobaczylem, nie wroc, poczulem ze biegne wezykiem! Tego bylo za wiele i troszke pomaszerowalem. No nie dalo rady biec :-(. Taki to cienias. Przed meta - jak zazwyczaj - wlaczyla sie rezerwa - ostatni kilometr byl najszybszy na calej trasie, ale to tylko dlatego ze jakis lokals mnie wyprzedzil i krew mi sie wzburzyla: moge byc ostatni ale nie bedzie mnie nikt wyprzedzal na ostatnim kilometrze ;-) I jakby zmienil sie bieg - ludzie ktorzy skonczyli bieg wczesniej zaczeli dopingowac biegnacego z jezorem przy ziemi, szalenstwem na twarzy i lzami w oczach goscia - odczytujac imie z numeru startowego ... milo jak cholera! Po czym porazka! Lokalsi ustawili to co bralem za finish jakies 200 moze 300 metrow przed koncem! Dowcipnisie! Ale jako ze juz sie kulalem polkenlem jeszcze jednego biegacza i ...koniec. Trzeba przebiec maraton zeby to poczuc - cholerny koniec! juz nie trzeba biec, a jeszcze tego dnia mimo ze wynik nie powala na kolana i bieglem w ogonie - na mecie bylem pierwszy raz kompletnie wypruty. Do zera, jak nigdy - znaczy sie tego dnia nie opieprzalem sie na trasie. Jeszcze szybkie nawodnienie sie i ... znowu - pierwszy raz stanelem w kolejce do masazu nog. A pozniej ...tak dlugo to trwalo ze musialem wracac na piechote do hotelu - kolejne 7,5km. tak wiec tego dnia zrobilem 52km na wlasnych nogach.
W hotelu - ciag dalszy - efekty pobiegniecia na zero rezerw - pierwszy raz - wilczy glod, trzesace sie rece (brak elektrolitow i potasu (?)) - wiec reszte urodzin jadlem, spalem i pilem. Glownie wode, choc porto rowniez :D
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
zwiedził 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 278 wpisów278 173 komentarze173 2887 zdjęć2887 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
13.05.2017 - 23.07.2019
 
 
19.08.2015 - 22.07.2017