Wieczorem spóźniony dotarłem do hotelu, a w zasadzie od ośrodka wczasowego. No i teraz rozumiem dlaczego dziewczę z Estonii zadało sobie tyle trudu żeby się ze mną skontaktować – jestem jedynym gościem! Dostałem klucz do pokoju i dziewczyna pojechała do domu :D I na tym by w zasadzie można było zakończyć temat noclegu ale… Parnawę wybrałem na nocleg dlatego że leży dokładnie na trasie do Tallina. To co o tym mieście wiedziałem to że jest, i to w zasadzie wszystko. I dopiero kiedy siadłem do kolacji – polskie piwo, litewskie wędliny i łotewski chleb – doczytałem sobie co nieco. No i właśnie niespodzianka – jestem na północnej granicy Rzeczypospolitej z XVI i XVII wieku! W zasadzie gdybym się zastanowił to pewnie bym na to sam wpadł, bo niby skąd polska nazwa dla jakiegoś estońskiego miasta, ale nie wpadłem i musiałem doczytać. Dość że niespodzianka. Jak już człowiek zaczyna czytać to ponownie z butami w pamięć ładują się nazwiska znane z historii – taki na przykład Jan Karol Chodkiewicz, który trochę ponad 400 lat temu ”grasował” w tej okolicy i między innymi odbił Parnawę z rąk szwedzkich… Samo miasto wydaje się warte poświęcenia kilku chwil w podróży, ale niestety pogoda popsuła mi szyki – po Litwie i Łotwie w pełnym słońcu dziś pada na potęgę. Więc tym razem Parnawę sobie odpuszczam – leży na trasie więc jest spora szansa że następnym razem pogoda będzie lepsza. Ale odpuszczenie sobie następnego punktu wycieczki ;-) nie wchodzi w rachubę – po drewnianych kościołach i cmentarzach Litwy, oraz zamku na Łotwie w Estonii mam zamiar zwiedzać zamki, dwory i cerkwie.