W każdym przewodniku Litwa, Łotwa i Estonia wymieniane są jednym tchem. Pewnie dlatego że wszystkie są małe, mają spory kawałek wspólnej historii i …pewnie są jeszcze jakieś powody, ale jakie? Przyznaję – to co mnie interesowało na Litwie mogło w jakiś sposób zmienić jej obraz, to nawet widać na zdjęciach. Ale każdy w miarę trzeźwy turysta poza wspólnym dziedzictwem radzieckim zobaczy że każdy z tych krajów to zupełnie inna para butów, a może raczej walonek.
Nie mam pojęcia czym różni się Kościół Ortodoksyjny od Cerkwi Prawosławnej. I wiedza ta nie jest mi do szczęścia potrzebna – kiedy szukałem informacji o cerkwiach w Estonii znalazłem też odnośniki do kościołów ortodoksów. I właśnie jeden z nich , z miejscowości Sindi postanowiłem zobaczyć. Był niedaleko i na zdjęciach wyglądał bardzo ładnie. Wiem że to naiwne stwierdzenie, ale w końcu czymś trzeba się kierować. Padał deszcz więc nie miałem za bardzo nadziei na spektakularny widok. I tu kolejna niespodzianka – kościół jest położony obok głównej drogi i tylko kilka drzew dzieli go od rzeki. W słoneczny dzień musi wyglądać ślicznie, zresztą takie właśnie śliczne zdjęcia znalazłem w sieci. I bardzo miłe zaskoczenie: pomimo deszczu i kiepskiego światła kościół wygląda jakby się świecił. Ciepłe czerwono-pomarańczowe barwy w deszczu wyglądają …naprawdę ładnie. Był też „malowniczo” zniszczony. Zaskoczyło mnie że wygląda na bardzo stary – to przez te zniszczenia – a jest nawet nie 120-letni. No ale od 25 lat stoi opuszczony, a wcześniej przez 30 lat był magazynem – w sumie nic niezwykłego w krajach byłego ZSRR.
Deszcz pada a ja popełniam spory błąd – nie jadę do Tori. To odległe o ok. 10km miasteczko. A ponieważ muszę cofnąć się do Parnawy żeby skorzystać z mostu… Do Tori przyjadę następnym razem. Oby!