Gnałem sobie „Zielonym Szerszeniem” i w przelocie zobaczyłem … coś w krzakach. Żadnej tablicy, oznaczenia, nic. No po prosu krzaki. Zahamowałem i zawróciłem. Nie było to łatwe bo akurat Szerszeń rozpędził się do podświetlnej, ale właśnie zobaczyłem TAKIE coś. A jak się później okaże nie ostatnie coś w dniu dzisiejszym. Cholera wie co to dokładnie było – pewnie kościół luterański – i kiedy się skończyło. Ot, stoi i niszczeje, a za jakiś czas się rozpadnie. To w sumie cecha charakterystyczna tych trzech małych krajów – wyglądają jakby znikały. Opuszczone domy, zniszczone i opuszczone fabryki, pozamykane i/lub rozpadające się świątynie. Dość przygnębiające widoki.