Rano miala byc mala przebiezka dla rozprostowania kosci, ale ... wyszla mala przechadzka do Valletty. Wydaje sie ze to blisko ale .... jednak klka kilometrow w dodatku pod gore. Po drodze niefart - Fort Manolo jest niedostepny (ma byc udostepniany zwiedzajacym od lata 2010). jak sie pozniej okazalo - fort w ktorym miescila sie czesc obrony przeciwlotniczej w czasie II wojny swiatowej zostal solidnie zbombardowany i ... no wlasnie do tej pory nie zostal odbudowany/odrestarowany czy co tam trzeba zrobic zeby ludzie mogli go bezpiecznie zwiadzac. Na szczescie pozniej udalo mi sie go obejrzec od strony morza.
Sama Valetta ... jezeli ktos lubi ta tonacje zoltej szarosci, waskie uliczki, wyciszenie na czas najwiekszego upalu, zdziczale koty, mury fortow wznoszace sie na klifach ....piekne sredniowieczne miasto. Chodzilem, ogladalem i mam wrazenie ze nic nie widzialem. I jakis przymus przyjechania raz jeszcze, zeby zobaczyc to jeszcze raz. Sa piekne i slawne miasta do ktorych nie czuje potrzeby powrotu, sa miejsca ktore widzielem raz i wystarczy. Valetta nie jest obiektywnie wcale nadzwyczajna. to musial byc pasozyt ;-) ktory zadomowil sie we mnie w czasie pobytu i teraz chce wrocic do domu.
Musze tam pojechac raz jeszcze :D