Po 10h na lotnisku w Biskeku i 4h lotu teraz czeka mnie 4h oczekiwania na lot do Helsinek. Tym razem w Moskwie nikt mnie nie wita… Chodzę po posadzkach terminala w ubłoconych buciorach i lekko klejących się spodniach, raczej nie jestem najświeższy ;-). W końcu za zbójecką cenę kupuję piwo – pychaaaaa, niemieckie, z kija … czy ktoś mówił coś o jakichś sankcjach ekonomicznych? Dopijam niespiesznie, w końcu i tak wyglądam jak tylko muśnięty cywilizacją menel i robię wstępne podsumowanie wyjazdu. Kiepsko, bardzo kiepsko że trwało to tylko wydłużony tydzień. I może odrobinę za późno, może wrzesień byłby lepszy, i samochód, stanowczo samochód, i statyw do aparatu i może jeszcze jakiś filtr i mniej gratów… Poza kasą na bilety i konsumpcję na lotnisku w Moskwie wyjazd kosztował ok. 150 euro w czym należy uwzględnić gruziński koniak i wino w plecaku. I dwie małe buteleczki kirgiskiego specyfiku do odkażania i jeszcze kilka drobiazgów…I jeszcze nie pozbyłem się kirgiskiego błota a już chcę tam wrócić. Może uda się zorganizować odrobinę dłuższy wyjazd w przyszłym roku…
PS. Cywilizacja, wrr, taksówka z lotniska w Helsinkach do domu kosztowała , tyle co 1/3 pobytu w Kirgistanie…
Fin