Geoblog.pl    Archi    Podróże    W międzyczasie czyli zobaczone mimochodem - Litwa, Łotwa i Estonia    Marsz na Rossę
Zwiń mapę
2015
29
mar

Marsz na Rossę

 
Litwa
Litwa, Wilno
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 1092 km
 
Wieczorem dojechałem do Wilna. W sumie nawet nie jest dziwne że miałem takie problemy z nawigacją – byłem prawie dwa dni na nogach z krótką drzemką na tylnym siedzeniu samochodu, cały dzień jazda w różnych odmianach szarości. Prawie nie widziałem na oczy i padałem na twarz. Wieczorem w hotelu wpakowałem się do łóżka, otworzyłem małe łotewskie piwo które nabyłem po drodze i … więcej grzechów nie pamiętam bo obudziłem się rano. Piwo stało obok, światło było zapalone a telewizor radośnie pokazywał litewską telewizję śniadaniową. Nigdy nie spałem z jak to śpiewał pewien aktor – z twarzą wtuloną w kotlet schabowy panierowany – ale po nocy spędzonej na otwartej paczce litewskich kabanosów pachniałem jak sklep wędliniarski. Rzut oka za okno przekonał mnie że nie mam się co spieszyć - po prostu ulewa. Wrrr, domyłem się z kabanosów, zjadłem hotelowe śniadanie – bardzo litewskie i bardzo pyszne i… Nie było na co czekać – padał deszcz a ja chciałem zobaczyć kilka miejsc. Cóż było robić? Naciągnąłem kurtkę przeciwdeszczową, aparat do plecaka, kaptur na głowę i w drogę!
Nie będę opisywał Wilna bo każdy kto na Litwę jedzie ma jakiś obraz Wilna właśnie – czyli Ostra Brama, katedra, zamek, Wzgórze Trzykrzyskie, kościół św. Anny itd. Ja miałem cały dzień na zwiedzanie i w zasadzie tylko jeden punkt obowiązkowy – Cmentarz na Rossie. Nie znaczy to że uznałem całą resztę za niegodną uwagi, po prostu tak ułożyłem trasę żeby po drodze jak najwięcej zobaczyć. Pogoda była fatalna –wiało i padało z małymi przerwami do końca dnia, widoczność i światło były kiepskie więc zdjęcia wyszły mi mocno niespecjalne, a i miasto raczej nie mogło się pokazać z najlepszej strony. Widać za to było dużo bylejakości i zaniedbania. Po 30minutach szwędania się w deszczu byłem mokry i zauroczony, a w miarę upływu czasu było coraz lepiej, lub gorzej bo przecież zauroczenie jest formą ogłupienia ;-). No bo jak można się zachwycać drewnianą ruderą z paskudnymi drzwiami z dykty albo socrealistyczną statuą z włókna szklanego? Albo ciągiem zwykłych domów? W zasadzie poza katedrą nie widziałem chyba budynku który by mi się podobał jako całość. Detale – tak i owszem ale cały budynek? Niespecjalnie. Ale Wilno jako całość powaliło mnie na kolana a później jeszcze dobiło. Czym? Całkiem przypadkowo wszedłem na teren działającego szpitala zakaźnego i jego budynki …nie wiem jak z funkcjonalnością, ale ich wygląd mnie zauroczył (kolejny raz?). Wejścia do klatek schodowych domów nad Wilią, nabity ludźmi kościół św. Rafała który mogłem zobaczyć tylko z zewnątrz, język polski wydobywający się z wnętrza ponad głowami ludzi stających z palmami w dłoniach…
Grunt to wybrać właściwy dzień na zwiedzanie – kościoły były albo zamknięte albo otwarte ale tak nabite że szpilki nie dało się wcisnąć do środka. Ja jestem właściwego i jedynie słusznego kształtu więc żadnych szans nie miałem, no ale co za idiota chce zwiedzać kościoły w Niedzielę Palmową??? Na początku dnia dziwiły mnie różne gałązki w rekach ludzi spotykanych na ulicy, a później … dość że tak jakoś wyszło że zwiedzałem Wilno w Niedzielę Palmową. Głowę lekko schłodziło mi podejście obsługi do turysty w Wieży Giedymina – generalne wdupiemanie – klient ma zapłacić i nie przeszkadzać. No ale może jestem przewrażliwiony? Ale chyba nie, bo nieco później kupowałem kartki pocztowe(okropne swoją drogą). Nie mogłem kupić znaczków bo ta pani ich nie sprzedawała – tak długo tłumaczyła mi gdzie mogę je kupić i upewniała się że trafię… a później, kiedy kupowałem znaczki – znowu kobieta była tak miła że kupiłem znaczki, kartki, kawę, czekoladę…
Ale dość tego – szedłem na Rossę. I doszedłem. Mimo tego że czytałem o tym miejscu i oglądałem zdjęcia … po prostu trzeba tu przyjechać – może podchodzę do tego zbyt emocjonalnie, ale to miejsce naprawdę zrobiło na mnie ogromne wrażenie. I teraz już nie uważam że wynajęcie przewodnika po tym cmentarzu jest złym pomysłem. Byłem tam w niedzielne popołudnie i żadnych przewodników nie było, ale następnym razem na pewno skorzystam z ich usług. Byłem zarówno na Starej jak i Nowej Rossie, chodziłem, czytałem i robiłem zdjęcia. I czasami trzęsły mi się ręce. Z wrażenia – z poczucia obcowania z historią Polski, z irytacji na omijanie prawa i litwinizację cmentarza, z wkurzenia na niszczenie nagrobków itd. A czasami z satysfakcji że tutaj nie można zakazać używania języka polskiego i polskiej pisowni nazwisk – w czym oczywiście się myliłem…
Obie kwatery wojskowe łapią za serce, zwłaszcza jak się policzy ile jest nagrobków żołnierzy AK. Mniej więcej wszyscy wiedzą czym było AK. Ale na Boga: co to była Samoobrona Wileńska? Albo Ochotnicza Legia Kobiet? Jak ma się czuć mężczyzna patrzący na groby kobiet poległych z bronią w ręku w obronie ojczyzny? Albo ojciec patrzący na grób 14-letniego harcerza który zginął z rąk wroga w 1939 roku? Czy może wtedy dziwić że trzęsą mu się ręce? I żeby nie było za łatwo – tuż obok jest kwatera litewska – tych którzy zginęli w walce z okupantami polskimi, niemieckimi i radzieckimi….
Brakuje mi słów żeby opisać wrażenie i emocje które czułem chodząc po Rossie. I nie były to tylko uczucia typu nadęty patriotyzm czy narodowa duma. Bo czytając napisy na nagrobkach myślałem o ludziach – i znowu nie trzeba by używać szpilki żeby sprowadzić mnie na ziemię, bo co można myśleć widząc groby oficerów wojsk carskiej Rosji i Wojska Polskiego, kombatantów spod Monte Casino i powstania styczniowego, profesorów Uniwersytetu Stefana Batorego i bojowników komunistycznych… A wszystko to w czasami archaicznej, czasami niepoprawnej a czasami śmiesznej polszczyźnie? Zupełnie bezwolnie człowiek zaczyna się zastanawiać kim był polak, generał w carskiej armii – Wallenrodem czy sprzedawczykiem. Ech, myślenie boli. Prawie tak bardzo jak nogi po tym prawie 30km spacerze po Wilnie. A na bolące nogi najlepsza jest kawa i litewska wódka ziołowa, a później kartacze z kwaśną śmietana i prażonym boczkiem. I piwo. Na z lekka obolałych nogach wróciłem do hotelu i poszedłem spać. Tym razem bez kabanosów ;-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2015-04-20 10:00
Ależ Ty masz styl pisania.
...fantastyczny- zazdroszczę!
 
 
zwiedził 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 278 wpisów278 173 komentarze173 2887 zdjęć2887 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
13.05.2017 - 23.07.2019
 
 
19.08.2015 - 22.07.2017