Nie ma czasu na pisanie, nie ma czasu na zwiedzanie, niedoczas goni i szans nie ma na wygranie z nim. Ale …już w tamtym roku chciałem pojechać na Suomenlinnę i zrobić kilka zdjęć – nie udało się bo jak już się zebrałem to zima minęła, śnieg zniknął i było po zawodach. W tym roku najpierw zimy nie było a później jak już się pojawiła to ścisnęła mrozem i …no nie ma mowy żeby jechać robić zdjęcia w czasie mrozu dochodzącego do -28st. Ale nadszedł weekend – mróz miał spaść do -2st, niebo miało się przetrzeć …sobota blado pupy – ołowiane niebo, posypujący śnieg. Pogoda mało fotogeniczna. Niedziela była podobna, z tym że sypał śnieg. I już się pożegnałem ze zdjęciami zimowej Suomenlinny ale po 14:30przestało padać. Co prawda zaczął zapadać zmierzch ale to była ostatnia szansa – od poniedziałku zapowiadane było tygodniowe ocieplenie. Podreptałem do portu, złapałem prom i …zazwyczaj na promie kłębią się turyści. Tym razem turystów nie było. Po miesiącu mrozów zatoka i port zamarzły – promy pływały kanałami wyrąbanymi w lodzie. Czad! A później jak już płynąłem małym promem, w ciemnościach, kanałem wyrąbanym w lodowej pokrywie… bryły lodu z hukiem tłukły o kadłub… aaa, naprawdę czad! Ja wiem że to głupie ale płynąc w ciepłym wnętrzu promu myślałem o Nansenie i o Framie, i o statkach zdobywców Arktyki miażdżonych gdzieś na lodowych polach… Czy ktoś jeszcze dziś o nich czyta? Mniejsza z tym – powróciło dzieciństwo i było dobrze. A później szwędałem się po wyspie – mnóstwo świeżego śniegu, żadnych ludzi… pięknie było. Niestety ciemności nie pozwalały na ustawienie aparatu – nie było nic widać przez obiektyw, zimno i ciemność pomieszały też w elektronice, długie czasy ekspozycji błyskawicznie wykończyły baterię. Ale zdjęcia …jestem mimo wszystko zadowolony. A z chodzenia po świeżym śniegu … tak, po kolana, a raz wpadłem w nawianą zaspę po pas… przepraszam mamo że się tak uświniłem ale nic nie czułem ;-). No i świadomie to bym po wodzie nie chodził a tak …w pewnym momencie (no przecież znam wyspę!) stwierdziłem że coś nie gra …taa, spory kawałek szedłem po wodzie, znaczy po lodzie :D. I jeszcze długo walczyłem żeby po kolana w śniegu zejść z lodu i podejść na oblodzony nasyp baterii nadbrzeżnej. Trochę ciężko było bo trzeba było chronić aparat ale chyba było warto.