Wyczytałem że w Sofii grasują stada bezdomnych psów – w sumie mnie to nie zdziwiło po pobycie w Mołdawii gdzie faktycznie widać było całe psie watahy. Bardzo kiepskie jest lądowanie o 2 nad ranem….przebicie się do taksówki, jazda, hotel…pić się chciało to hop butelkę piwa z hotelowego minibaru. Nawet niezłe było …bo mokre. Po 3 rano spać żeby wstać na 9 na śniadanie i po śniadaniu jeszcze drzemka… Brrr… A co do psów – no to zbudziło mnie szczekania. Hotel stoi dość daleko od centrum, senny wid i gdzieś tam myśli nieobudzone że watahy psów okrążyły hotel i …
Wiecie jak to jest z przewodnikami – piszą toto dla turystów z zachodu: przyzwyczajonych do pewnego standardu. Więc w przewodnikach znajduje się mnóstwo bzdur: że watahy dzikich psów zabijają przechodniów (tak qrna jest – atakują, ranią a i zabijają), przejście przez ulicę grozi śmiercią, na ulicach kradną, napadają a taksówkarze to jeżeli nie seryjni mordercy to przynajmniej seryjni oszuści. Jesssuuu, no strach do tej Sofii lecieć, toż to jakaś dżungla a ja to przecież nie Rambo!!! No ale bez przewodnika też kiepsko. Wiec…zabrałem przewodnik i w drogę.
PS. Tak generalnie to kupując bilety zafiksowałem sobie że to lot do Serbii, za cholerę nie wiem dlaczego. Ale…w Bułgarii jeszcze nie byłem więc czemu nie? Bilety niedrogie, miasto nieduże, wino mają – akurat na weekend…