Wiem że to nie pierwszy raz o tym piszę, ale też niejeden raz o tym myślę – wiem że to coś nie do końca normalnego jeździć po świecie i zwiedzać cmentarze. Ja nie lubię cmentarzy i nie potrafię wytłumaczyć dlaczego przyjeżdżam na cmentarze wojenne i chodzę wzdłuż rzędów grobów czytając nieznajome nazwiska. I często mnie przy okazji zatyka i łzy napływają do oczu kiedy czytam że ten zginął w wieku 19 czy 17, czy 45 lat...no tak qrna mam i już...
Północna Francja to jeden wielki cmentarz wojenny – wystarczy zjechać z autostrady i prawie w każdej miejscowości jest jakiś pomnik czy cmentarz z czasu IWŚ. W czasie pierszego wypadu do Francji nie udało mi się dojechać do Vimy ale już w czasie następnego to był pierwszy punkt od którego rozpoczęłem zwiedzanie. Jeżdżąc po Flandrii naprawdę widać jak bardzo “Światowa” była I Wojna Światowa – czy też Wielka Wojna, nazywana tak zanim nastała ta druga – też wielka i też światowa. Oczywiscie wielka nekropolia pod Verdun gdzie pochowani są Francuzi i żołnierze z koloni: Marokańczycy, Tunezyjczycy i Algierczycy robi ogromne wrażenie. Ale inne cmentarze: brytyjskie, amerykańskie, australijskie, nowozelandzkie, kanadyjskie....są mniejsze ale robią nie mniejsze wrażenie. Vimy jest miejscem gdzie walczyli Francuzi i Brytyjczycy, ale to Kanadyjczycy w czasie ofensywy w 1917 roku dokonali przełomu. Atak w czasie śnieżycy, 4 dni zaciętych walk i jako rezultat prawie 20% strat poniesionych przez Kanadę w czasie całej IWŚ: ponad 11 tyś poległych...w 4 dni...Jak tu nie myśleć o bezzsensie – nie ich wojna ...7% Kanadyjczyków służyło w czasie IWŚ w armii, ponad 5% narodu służyło w armii poza krajem, ponad 60 tys. zginęło z czego prawie 20tys nie udało się zidentyfikować a ponad 170tys zostało rannych...na niecałe 8mln obywateli...
W Vimy, na wzgórzu, zbudowano pomnik ku czci żołnierzy kanadyjskich którzy stracili tu życie – na ścianch monumentu wyryto nazwiska prawie 11tys poległych w walce o wzgórze. Okoliczne lasy pokryte są siecią okopów … i tablicami ostrzegającymi przed niewybuchami.