Włóczę się po cmentarzyskach minionych wojen – niektóre robią wrażenie poprzez swoją wielkość, niektóre przez fakt skojarzeń, inne dlatego że znajduję polskie nazwiska… Black Watch Corner to rozstaje nieważnych dróg, zagubione w lesie. Małe, nieważne i niepotrzebne. Ale nie zapomniane. Cholera, piszę to a emocje mną targają…Dokładnie rok temu, przypadkowo – ale dokładnie rok temu, z dokładnością co do 15min! Zatrzymałem samochód niedaleko Black Watch Corner. Jak napisałem – nieważne skrzyżowanie nieważnych dróg w lesie na uboczu ….zadupie. Nieważne, ale nie zapomniane – w czasie IWŚ, w 1914 roku ofensywa Prus prawie zepchnęła Brytyjski Korpus Ekspedycyjny do morza. I właśnie w tym miejscu rozegrała się jedna z najważniejszych, a może najważniejsza, bitwa obronna Brytyjskiego Korpusu Ekspedycyjnego. Black Watch – batalion szkockiej piechoty wzmocniony przez dwa inne bataliony powstrzymał elitarną pruską gwardię…Pomimo ponad trzykrotnej przewagi pruskiej Brytyjczycy powstrzymali natarcie i – oczywiście w pewnym uproszczeniu – przerwali pruski „wyścig do morza”.
Ale to nie to powoduje że kiedy myślę o tym miejscu to emocje zaczynają wyć i szarpać – to wspomnienie dźwięku dud – przed pomnikiem stał chłopak, sam jeden, nikogo więcej, i grał. Nieważne skrzyżowanie nieważnych dróg w lesie na zadupiu. I dźwięk dud.