Dojechaliśmy na miejsce. W pierwszym miejscu za nocleg żądano ponad 800 somów za osobę, a zaraz za szlabanem i płotem już tylko 200. Warunki … kirgiskie – na podłodze stare dywany i materace, prąd… była kuchenka elektryczna i lodówka. Woda w wiadrze. Toaleta … toaleta była najważniejsza… Toaleta stała sobie na podwórku, 10m od domu. Z wiatrem :D. No dobra, oddajmy cesarzowi co cesarskie – to był najlepszy kibel w Kirgistanie, i to nie tylko dlatego że najbliższy i jedyny osiągalny. Jego konstrukcja dowodzi wieloletniego doświadczenia budowniczego – przeciekający dach działał jak wielopunktowa spłuczka a przepuszczające wiatr w każdym kierunku ściany powodowały że smród był możliwy do zniesienia. Dodatkowo obszerne szpary pozwalały kontemplować wspaniałe widoki.
Więcej z tego dnia nie pamiętam – jak przez mgłę dochodziły do mnie odgłosy mordowania kosmitów – to Marcin wprowadzał Grażdankę w świat gier smartfonowych. Spędziłem cały dzień w śpiworze i w toalecie. Co za rozkoszny urlop ;-)
PS. W tym miejscu pragnę podziękować moim współtowarzyszom za pomoc i opiekę w tych chwilach. Dzięki!