Jak się okazało kierowca chciał pojechać północnym brzegiem jeziora – jasne, jedzie się lepiej bo droga prowadzi kirgiską autostradą, ale jak to się ma do naszej chęci zobaczenia czegoś po drodze? Nijak. Na szczęście – ponieważ jeszcze nie zapłaciliśmy ani soma – przychyla się do naszej sugestii że jednak chcemy pojechać południowym brzegiem. Fakt że droga jest gorsza nie powinien mieć znaczenia, wszak siedzimy w 4x4, a droga aż tak zła nie jest. Kiedy wynajmowaliśmy taksówkę na przejazd to wydawało nam się że teraz uda nam się więcej zobaczyć. Niestety – to jest Kirgistan i jeżeli się nie wie dokładnie gdzie leży to coś co się chce zobaczyć … to się tego nie zobaczy. Co z tego że przejeżdżaliśmy przez miejscowości których znajdują się kurhany – podobno całkiem spore – kiedy nie było ich widać z drogi a o jakichś drogowskazach można zapomnieć. Tak więc nici z zobaczenia kurhanów w Darkhan czy tego co pozostało z obozu japońskich jeńców wojennych w Orgochor nic nie wyszło. Reklamowane w przewodniku muzeum zamknięte na kłódkę, bramka w ogrodzeniu dla pewności rónież. Jedne co mi się udało wypatrzyć w Darkhan to pomnik pamięci z listą Kirgizów poległych w czasie Wojny Ojczyźnianej. Koniec. Kropka. Cholera jasna, nie o to nam chodziło! W dodatku znowu siedzę po niewłaściwej stronie samochodu i przez szybę też nie bardzo mogę robić zdjęcia. Wobec tego… kilkukrotnie trącam w ramię naszego kierowcę prosząc żeby się na „minutkę” zatrzymał.