Dojeżdżamy to zachodniego końca jeziora Issyk-Kul i ponownie zatrzymujemy naszą taksówkę. Jezioro kończy się podmokłą równiną a na równinie … konie. Konie na równinie, a w tle ośnieżone czterotysięczniki. Wrrr… dlaczego musimy już jechać??? Do tej pory Kirgistan kojarzył mi się z końmi. W ciągu minionych dni nie widzieliśmy ich zbyt wiele, ale teraz na równinie widać ich dużo – pasą się, dosiadają ich grubo opatuleni pasterze wielkich stad owiec, widać je. Żal, naprawdę żal że nie możemy podejść bliżej – kierowca już się do nas praktycznie nie odzywa, co u Kirgizów jest bardzo rzadkie. Musimy więc jechać po raz nie wiadomo który plując sobie w brodę …można było przecież wypożyczyć samochód…