Co ja mówiłem na temat wileńskiego zaśpiewu usłyszanego 8 lat temu? A – wtedy łzy stanęły mi w oczach bo ten starszy pan mówił tak pięknie po polsku że … brak mi słów. Nigdy wcześniej i tylko raz później słyszałem taką polszczyznę. W Polsce już tak się nie mówi – telewizja i radio zunifikowały język do postaci dla nas, wyrosłych w niej, normalnej. A w porównaniu do tej przedwojennej… nie powinienem tak mówić o własnym języku ojczystym, ale to co słyszałem do tej pory dwa razy w życiu nie pozwala mi nazwać mojej wersji wymowy inaczej niż ordynarną i prostacką. Chamską po prostu. To bolesne. Pewne wyobrażenie o tym jak brzmi ta wymowa może dać oglądanie przedwojennych filmów – aktorzy mówią inaczej, czasami nas to śmieszy ale jeżeli wsłuchamy się w brzmienie … Ale czym innym jest oglądanie filmów, a czym innym jest spotkanie daleko od kraju człowieka który tak właśnie mówi – przedwojennym, zahibernowanym w przedwojennym środowisku emigrantów językiem polskim. Kiedy doszedłem do siebie – znacznie później – zastanawiałem się jak uchowała się ta wymowa. Okazało się że wielu polskich mechaników lotniczych którzy w czasie wojny stacjonowali na lotniskach w okolicach Swindon zostało na emigracji i zamieszkało w tym miesicie …proste …
Od tego czasu zaczęła we mnie narastać potrzeba czy chęć tylko odwiedzenia Litwy, poszukania polskich grobów na obczyźnie a może po prostu zerknięcia w naszą jako Polaków przeszłość. Nie taką odpicowaną, w blasku fleszy. Ale taką zwyczajną, prostą jak zapomniane polskie groby na wiejskich cmentarzach, drewniane kościoły i …wiem że niektórych może doprowadzić to do pęknięcia ze śmiechu – malwy w wiejskim ogródku. Boże, całe wieki nie widziałem malw!
Pierwszy wyjazd na Litwę został odwołany. Drugiego cały czas nie mogę jakoś sobie zorganizować. Ale – częściowo się udało!. Przez tyle lat jeździłem pomiędzy Polską a Anglią a teraz… jadąc z Polski do Helsinek przejeżdżam przez Litwę! I znowu szybko, szybko byle do domu, to nic że Kowno, to nic że przejeżdżam nad Niemnem… Więc dość! Nie wiem ile razy uda mi się zatrzymać na Litwie i co dane mi będzie zobaczyć. I pierwszy raz udało mi się tak zorganizować przejazd żeby zobaczyć Kowno. Przyjechałem tu późną nocą zatrzymałem się w hoteliku w centrum. Nie miałem chyba żadnych oczekiwań – nie miałem zamiaru zwiedzać. Chciałem po prostu pobyć w tym mieście. Zobaczyć ruiny zamku, napić się krupniku, zjeść barszcz i kołduny, posiedzieć nad Niemnem… Czy się udało? O tak – drugi raz w życiu nie byłem w stanie nic powiedzieć bo wzruszenie chwyciło mnie za gardło i łzy stanęły w oczach – pewien człowiek przemówił do mnie po polsku. Ale jak! Nie jestem egzaltowanym dziewczęciem, nie płaczę kiedy zabierają mi cukierki i kiedy płacę podatki. Jestem cynikiem, złośliwcem, odludkiem i ponurakiem. Zbyt cyniczny żeby wierzyć w ludzi, zbyt złośliwy żeby tego nie komentować, odludek z konieczności a ponurak z wyboru. Ale kilka słów w języku który już nie istnieje potrafi mnie rozbić na kawałki i zostawić proszku, czy raczej trzęsącej się galarecie. Ja jednak jestem mocno nienormalny…