Chciałem zobaczyć ten kościół już od kilku miesięcy. Ale jest za daleko od Helsinek żeby tak tylko na chwilę pojechać. A może ja już za stary jestem i perspektywa wypadu na weekend i spędzenia 7-8h w samochodzie wydaje mi się mało kusząca? No ale stało się – pojechałem na północ. I przy okazji wstąpiłem do Petäjävesi.
Ale zacznę od początku… Lat temu …jesssssu, jak wiele to już lat temu czytałem o Laponii. I jestem tu, na miejscu w Finlandii i Laponia jest blisko, ale nadal tak cholernie daleko. W sumie z Karelia mam podobny problem ale to już inna historia. Dość że chciałem pojechać, zobaczyć, dotknąć Laponii. No i w zamian za te wszystkie noce które „nie spałem żeby spać mógł ktoś” … uzbierało mi się trochę nadgodzin. Pieniędzy za nie nie dostanę, więc – uzbierało mi się trochę dni wolnych. Do Polski nie lecę bo bilety w cenach zbójeckich. Wypada że albo dni wolne przepadną w korporacyjnej czarnej dziurze, albo… Laponia. Jakoś tak jest że jak biorę w Finlandii wolne to pogoda się kisi – urlop w zaplanowany, a prognoza pogody taka że płakać się chce… Ale … uprzedzałem że będę przeklinał –chuj, trudno, będzie jak będzie … w środę jadę na spotkanie integracyjne z Klientem (taaaak, duże K na początku): lekcja golfa, grill, sauna itd. A później odpalam załadowanego Szerszenia i ruszam na północ. Trochę zbaczam z trasy żeby zobaczyć Petäjävesi … jestem tu o 21:50, a światło – zresztą wystarczy spojrzeć na zdjęcia – jadę w strefę permanentnego dnia polarnego i staram się to wykorzystać. I kiedy tak chodziłem dookoła kościoła to pomyślałem, że już nie będę więcej fotografował drewnianych kościołów w Finlandii, bo po Petäjävesi … wszystkie będą wyglądały nijako.
Ten kościół jest po prostu piękny. Może moje poczucie estetyki jest dziwne, ale ten jest naprawdę piękny i wcale się nie dziwię że jest na liście Światowego Dziedzictwa UNESCO. Nie będę przepisywał przewodnika albo Wikipedii. Wiem tylko że dobrze się stało że tu przyjechałem. I tylko jedno mąci mi ten piękny obraz - stoję i patrzę na piękny kilkusetletni drewniany kościół i… rozmawiam z Młodą. Uuuuuuu, wrrrrr, mhhhhma – spadła z konia. Bo gałąź, bo galop, bo coś. Wszystko w porządku – koń jest zdrowy i nic mu się nie stało! Niech Bóg opiekuje się idiotami, pijakami, cyklistami i nastolatkami jeżdżącymi konno!!! Mną nie musi – podpadam pod trzy pierwsze kategorie ;-)