Z czym kojarzy się Wąchock? Z niewyrafinowanymi żartami o sołtysie…Hej, no nie mówię że ja się z nich nie śmiałem w swoim czasie ale…no właśnie ale – może z nich wyrosłem a może po wizycie już mi nie do śmiechu? Do opactwa dojechałem już grubo po 18 i szansa na zobaczenie czegokolwiek była mizerna. Podobnie jak szansa na zrobienie jakichś zdjęć. Ale…bycie miłym czasami popłaca…Bez wiary na sukces wszedłem przez bramę i dość …hmm…nieśmiało spytałem starszego zakonnika czy mogę wejść i zrobić kilka zdjęć. Taaa….zaczęło się – jasne że mogę, do muzeum na prawo od wejścia…W muzeum pamiątki różne: listy, notatki, dokumenty z ostatnich 200 czy 300 lat; pamiątki z insurekcji kościuszkowskiej i powstania styczniowego; broń z czasów IIWŚ…Muzeum jest niewielkie – jedno spore pomieszczenie, ale charakter pamiątek! A to dopiero początek – w opactwie nie było już żadnych ludzi, na zewnątrz zmierzch a w środku już ciemno. I ten sam starszy zakonnik zaczął oprowadzać nas po opactwie. Jak sam przyznał nie ma żadnego kierunkowego wykształcenia w dziedzinie historii, sztuki czy architektury ale ma kilkadziesiąt lat doświadczenia – najpierw jako asystent brata który zajmował się oprowadzaniem wycieczek i prowadzeniem seminariów dla studentów architektury, a później już po jego śmierci sam oprowadza wycieczki i prowadzi seminaria. Sporo w międzyczasie doczytał i …głupio to powiedzieć – zakonnik jak sądzę poro po 70-tce, lekko sterany po całym dniu pracy, lekko przybrudzony po pracy w ogrodzie…zafundował nam ponad godzinę oprowadzania po pustym opactwie, po ciemku, ze światłem zapalanym tylko tam gdzie wchodziliśmy…zarzucił nas szczegółami (fascynującymi!!!) na temat historii opactwa w powiązaniu do historii Polski (i Rosji!). Myślę że był dla nas taki serdeczny i dał nam taki wykład po wstępnym pytaniu na które jak sądzę odpowiedziałem właściwie – zgodnie z prawdą powiedziałem że przyjechałem zobaczyć opactwo i pomnik generała Langiewicza, dyktatora powstania styczniowego, i że pomnik sołtysa Wąchocka (tego z żartów) zupełnie mnie nie interesuje. Jak opowiadał – upadek Wąchocka przyspieszył po powstaniu styczniowym – miasto udzieliło powstańcom pomocy na skutek czego po jego upadku utraciło prawa miejskie. To było niesamowite doświadczenie być w tym opactwie i być oprowadzanym przez tego zakonnika. Zwłaszcza po przyklasztornym kościele – po ciemku – bo wiecie, brat który zajmuje się kościołem to nie lubi jak mu zamknięciu ludzie chodzą ;-) Szkoda mi jedynie że ze względu na późną porę nie bardzo mogłem zrobić zdjęcia ale …naprawdę warto odwiedzić!