Skłamałbym gdybym powiedział że miał to być tylko nocleg, bo przecież miasto stare i jakieś zabytki mieć musi. Ale nie spodziewałem się że starówka jest taka ładna i po prostu nie przewidziałem za dużo czasu na zwiedzanie. A szkoda – myślę że to wyrażenie „szkoda że tak mało czasu…” stanie się mottem tego bloga – szkoda bo ładna starówka, ok. może trochę mniejsza i nie aż taka ”och, ach” jak starówki miast we Włoszech, ale naprawdę nic jej nie brakuje – no może trochę życia: ludzi którzy nie spieszą się nigdzie i mają czas, a może po prostu brakuje włoszek ;) ???
Ładna starówka, ratusz i rynek – szkoda że wieją pustką i to w szczycie sezonu turystycznego; baszta miejska i widok na starówkę; puste knajpy i kafejki – jw. – mimo że ceny przystępne a jakość też przyzwoita. No z jakością…toczę wieczną walkę z sybaryckimi skłonnościami: lubię jeść i pić i jeść. I jeszcze coś wypić. I to się odbija na wadze i wyglądzie …cóż, nic za darmo. Wieki temu czytałem jak to właśnie te okolice były terenem uprawy winorośli i produkcji wina. Lubię wino. I zawsze staram się próbować lokalnych produktów. I jak tylko zobaczyłem w sklepie lokalne wino z sandomierskiej winnicy to musiałem je kupić. No i niestety – niewarte było ceny – wiedziałem o tym, ale ono nie było warte nawet tej ceny uwzględniając premię na lokalność. Sorry, ale jak się kupuje wino za kilkadziesiąt złociszy to się oczekuje że będzie pijalne. Tu chyba wychodzi pazerność wytwórcy – jak doczytałem to produkuje ok. 3tys butelek rocznie…no i jak z tego wyżyć z całą rodziną? Dość trudno i pewnie z tego wzięła się cena…lekko kosmiczna jak za taką jakość. Tylko że wiecie co? Jak będę tamtędy przejeżdżał w tym roku to też je kupię. Tak, warto pojechać do Sandomierza i warto wypić polskie wino – choćby po to żeby później pomarudzić że kiepskie było.