Geoblog.pl    Archi    Podróże    Maroko, czyli klątwa flaminga uderza po raz drugi.    Przed startem
Zwiń mapę
2014
25
sty

Przed startem

 
Maroko
Maroko, Marrakech
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 4 km
 
Sobota. Jutro niedziela. Wiem, to nic odkrywczego. Ale jutro jest ta niedziela, jutro kilka tysięcy ludzi, w tym kilkudziesięciu Polaków, pobiegnie maraton. A ja … łamię się – boli, palec wygląda jakby czołg po nim przejechał, stopa jest spuchnięta, kuśtykam … Ostatecznie decyduję że spróbuję, najwyżej zejdę z trasy. Wiem że to głupota, ale jeszcze niedawno w grudniowym kilkunastostopniowym mrozie robiłem 20km wybiegania. Żal mi tego czasu, odmrażania sobie różnych organów i kryształków lodu na brodzie… Więc decyduję się biec. I tu niespodzianka, niemiła, dotyka Andrzeja –okazuje się że nie ma go na liście startowej i nie ma szans na bieg. Trudno, ja odbieram pakiet startowy i razem zwiedzamy Marrakech.
W zasadzie zaraz po śniadaniu ruszamy na zwiedzanie. Wieczór dnia poprzedniego był przedsmakiem tego co widzimy dziś – szerokie ulice, europejski, no prawie europejski, wygląd ulic i tylko ten ruch uliczny… coś nie pasuje – pomijam hałas klaksonów bo wiadomo że na południe od Wąchocka ;-) temperament kierowców jest większy i ekspresja wyrażania emocji też jakby bardziej żywiołowa. Chodzi raczej o to że na razie trudno jest nam się połapać w zasadach ruchu drogowego. Czy są jakiekolwiek zasady??? Jeżeli są to trudno mi się w nich połapać – wszędzie widać mnóstwo policjantów, żandarmów i kto tam jeszcze nosi mundury… ale policjanci nie reagują na wydawałoby się ewidentne przekroczenia przepisów. I gdy w końcu zatrzymują gościa na skuterze to… stoję i patrzę, i za nic nie mogę pojąć czym ten kierowca zasłużył sobie na zatrzymanie. Dopiero analiza zdjęć … pacjent jechał sobie na rondzie skuterem pod prąd… To się dopiero nazywa swobodna interpretacja przepisów :D
Marrakech… jest głośny, irytujące jest traktowanie jak chodzącej skarbonki i nagabywanie na ulicy. Stanowczo lepiej czuję się pijąc kawę czy herbatę w „ogródku letnim” na Jamaa El Fna. Spotykamy się na placu Jamaa El Fna rankiem kiedy nie ma jeszcze dużego ścisku i … co można powiedzieć więcej ponad to co napisały przewodniki? Ten plac to niematerialne dziedzictwo ludzkości – może tak samo wyglądało tysiąc czy dwa tysiące lat temu. Do mnie nie bardzo to przemawia, ale może to przez brak empatii i ogólną irytację. Z dużą przyjemnością chowam się w kawiarni. Pora na bliższe poznanie ekipy z Polski i ,w związku ze zmianą planów, ustalenie co robimy dalej. Polacy – Violetta i Ela oraz Rafał i Władek jadą w Atlas na JT, my – Anglicy – w tym samym czasie będziemy robili …jeszcze nie wiemy co, ale po zejściu Polaków z gór będziemy w kontakcie i resztę pobytu spędzimy razem. Grażdanka pomaga w negocjacjach handlowych pomiędzy Polakami a taksówkarzem – umawiają się na przejazd w góry i …ruszamy zwiedzać medynę. Medyna nie robi na mnie dobrego wrażenia – to nie moje klimaty: ludzie, dużo ludzi, handlarze, nagabywania. Nie robi dobrego wrażenia ale …coś jest w tym miejscu – nie można odmówić mu swojego uroku – feeria kolorów, wszystko poukładane tak że nie sposób nie docenić kunsztu sprzedawcom, i to niezależnie czy są to słodycze, przyprawy, ubrania… Trochę rozczarował mnie widok garbarni i farbiarni – choć ponownie jest coś fascynującego w tym że ten sam interes kręci się w tym miejscu od setek lat. Oczywiście, jak wszystko w Marrakeschu, wejście na teren garbarni jest płatny a naganiacze kręcą sie wszędzie dookoła. Po uiszczeniu opłaty można wejść i pospacerować w brudzie i smrodzie źle oczyszczonych skór, gnijących resztek mięsa… płacę, wchodzę, oglądam i wącham. Robię zdjęcia i … szlag mnie trafia bo znowu jakiś gość wyciąga rękę po pieniądze. Ignoruję i … to działa. Czasami jakiś widok czy zapach wywołuje wspomnienia których istnienia nie podejrzewaliśmy i tu, pomiędzy stertami niewyprawionych skór i dołami z garbnikami, ten fetor wywołuje wspomnienie dzieciństwa. Tak, to śmieszne ale przypomina mi się dzieciństwo, wakacje na wsi i podobny fetorek gdzieś tam … Dobra, nie przesadzajmy, to prawda – śmierdzi, musi śmierdzieć – takie miejsce. Ale to nie zabija, jest nieprzyjemne ale … przed wejściem przewodnik, czy też raczej naganiacz, proponuje pęczek mięty dla zabicia zapachu. Ja nie korzystam i nie jest to tak naprawdę konieczne. Śmierdzi może tylko odrobinę gorzej niż w Wenecji ;-).
I jeszcze jedno mnie rozczarowuje – mury miejskie. Moje serce przyspiesza kiedy widzę kupę kamieni lub cegieł ułożone w mury i baszty. Zbrojony beton w formie bunkra to już odjazd totalny. A tu? Błoto… błoto z dodatkiem słomy, wyprażone na słońcu ale wciąż tylko błoto… Mury z błota – w tym nie można się zakochać …a jednak – ale o tym później ;-)
Gdzieś na terenie mediny zjedliśmy posiłek – kurcze, no nie polecam. Nie tylko tego miejsca ale jedzenia w ogólności w Marrakechu – należy zwiedzać, wpylać kanapki i nie jeść w tym mieście. I nie dlatego że mi nie smakowało – bo smakowało, ale dlatego że to nie miało wiele wspólnego z tym co jedliśmy później. Smak europejski, pod europejski gust, porcje małe i drogie – oto cały Marrakech.
Ale dość marudzenia – nie będę marudził, no może trochę – herbata miętowa – po marokańsku, „Berber whisky” - paskudztwo, a kawa … No kawa to zupełnie inna para ciżemek – jestem kawoszem, a może raczej kawożłopem i wszędzie, i zawsze piję kawę. A w Maroku picie kawy okazało się … loterią. Za każdym razem zamawiałem „kawę po marokańsku” i nie pamiętam żebym dwa razy pił taką samą.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
olbin
olbin - 2014-10-25 16:11
Medyna w Marrakeshu... Trafiłam tam bez wcześniejszego rozpoznania merytorycznego i przeżyłam lekki wstrząs. Marrakesh jest pierwszym miejscem, gdzie się bałam, prawie posikałam się w majtki, kiedy fałszywy przewodnik naciągacz chciał ode mnie pieniądze w zamian za pomoc w znalezieniu hotelu, stojąc w ciemnej wąskiej uliczce. Kiedy później tego samego dnia znowu go spotkałam i zaczął iść za mną i za moim kolegą, aż w końcu nas opluł. To miejsce jest tak dziwne, kolorowe, budzące emocje, że pomimo tego, że idąc medyną, cały czas miałam się na baczności, ciągnie mnie tam znowu. (:
 
 
zwiedził 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 278 wpisów278 173 komentarze173 2887 zdjęć2887 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
13.05.2017 - 23.07.2019
 
 
19.08.2015 - 22.07.2017