Geoblog.pl    Archi    Podróże    Maroko, czyli klątwa flaminga uderza po raz drugi.    Autobusem przez Maroko.
Zwiń mapę
2014
27
sty

Autobusem przez Maroko.

 
Maroko
Maroko, Essaouira
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 171 km
 
Ranek jest bardzo ciężki –jak to po maratonie. Ogólne lekkie osłabienie to norma, ale po śniadaniu wszystko wraca do normy. Za to jest pewien drobny, taki do kolan, problem … Otóż … kolanka w dzień po maratonie kiepsko się zginają, a krawężniki w Marrakechu są … no właśnie takie do kolan :D. Mordęga jest to okrutna – kolana nie pracują, dodatkowo mięśnie są obolałe a na plecach ciężki plecak. I krawężnik. I następny… całe stada krawężników, a każdy do kolan… Idę lekko niepewnym krokiem bo nie jestem pewny czy w nocy nie pojawiły mi się w nogach tak ze dwa dodatkowe stawy – kurcze, nogi mają tendencję do uginania się w jakiś dziwnych miejscach :D, ale to dobrze – znaczy się że wczoraj się nie obijałem i pobiegłem tyle ile mogłem!
Plan ustalony ad hoc mówi że szkoda czasu na Marrakech – dwa dni to aż nadto na to miasto. Idziemy na dworzec autobusowy żeby zobaczyć gdzie można pojechać – pada na Essauirę. W chwili wyboru nie wiemy nic o tym mieście, poza tym że jest na wybrzeżu i ,po przewertowaniu przewodnika, że warto tam się wybrać. Więc …tempem dychawicznego ślimaka kierujemy się na dworzec autobusowy. Kupujemy bilety, wsiadam i wysiadam – muszę dopłacić za umieszczenie bagażu w luku bagażowym, wsiadam …no i się zaczyna. Jaazda… żartowałem – jedziemy autobusem linii „Supratours” – jest ok., żadnych kurczaków, kóz itp., standard europejski. Droga prosta i dobra, zresztą siedzimy daleko i wiele rzeczy nam tym razem umyka.
Dojechaliśmy do Essauiry wieczorem – stragany w medinie już się zwijały ale naganiacze wciąż byli na miejscach. Dość że bez problemu znaleźliśmy odpowiadający nam hotelik – choć nie w pierwszym podejściu – z ciepłą wodą i prysznicem, po prostu luksusy. Po zrzuceniu gratów ruszamy jeszcze na zwiedzanie –w Essauirze są imponujące fortyfikacje- portugalskie forty z rodzaju takich które kocham. Niestety wieczorem wejście na mury jest zamknięte. Snujemy się uliczkami mediny razem ze zgrajami kotów aż trafiamy na uliczkę żywcem przeniesioną z targowiska na Stadionie Dziesięciolecia w szczycie jego rozkwitu - na gazetach, a czasami na bruku, porozkładane różne różności – tu sweter, tam para butów… co kto ma. A pomiędzy nimi śmieci – głowy ryb, zepsute owoce, śmieci wszelkich rodzajów smrodek i syf… no jaka szkoda… I w środku tego wszystkiego popełniamy z Grażdanką największą pomyłkę w czasie tego wyjazdu – kupujemy na straganie oliwki, takie z sprzedawane z beczki, ułożone w piramidkę i cały dzień a, może i dłużej leżące sobie na marokańskim słońcu. Po powrocie do hotelu jemy kolację złożoną z tych oliwek i chleba. No i wyjazd jest stracony… Na cholerę mi były te oliwki – dwa rodzaje: czarne - mocno słone i różowe – chyba kiszone. Pyszne, co ja mówię – super pyszne! Zeżarliśmy te oliwki – bo nie zjedliśmy – i chwili gdy je jadłem zacząłem żałować że ich spróbowałem. Od pierwszego momentu wiedziałem że będzie mi ich brakować po wyjeździe z Maroko. Nie mają nic wspólnego z tymi papierowo-kartonowymi ze słoików które znałem wcześniej i … już sam ich smak to dobry powód żeby pojechać do Maroko – ja nie żartuję – przez resztę pobytu jedliśmy oliwki z chlebem, popijaliśmy winem i … nic nam więcej do jedzenia nie było potrzeba – no może czasem trochę wody i oliwy do chleba ;-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Komentarze (1)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2014-10-21 11:24
Lubię czytać Twoje wspomnienia - widzę Maroko... choć nie byłam tam...jeszcze!
 
 
zwiedził 11% świata (22 państwa)
Zasoby: 278 wpisów278 173 komentarze173 2887 zdjęć2887 0 plików multimedialnych0
 
Moje podróżewięcej
13.05.2017 - 23.07.2019
 
 
19.08.2015 - 22.07.2017